mooonisia pisze:Spróbuję pomóc.
1. Na kurs mogą jechać już najmłodsze dzieci z początkowych klas I stopnia, w Łańcucie był nawet jeden profesor (Simon Cartledge) który uczył najmłodsze dzieci. Kursy są w wakacje (Łańcut, Nowy Sącz, Rycerka, Kołobrzeg, Głuchołazy, Zamość, Bałoszyce, Busko-Zdrój itp. - piszę bardziej z mojego regionu), ferie (Busko, Kudowa Zdrój) i w takie dziwne terminy (wiosna - Przemyśl, coś koło listopada było w Zakopanem, dokładnie nie pamiętam). Sam wiek też nie jest specjalnie zawężony. Na każdych kursach troszkę jest inna średnia wieku, zwykle na stronie internetowej można się zorientować, czy na dany kurs jeżdżą studenci i wymiatacze-konkursowicze, czy jest mniej elitarny, dla kazdego w prawie każdym wieku. :)
Wcześniej napisałam, że na niektóre kursy jeździ "elita"... Na pewno w duzym stopniu zależy to od profesorów, którzy są na tym kursie, ale chyba wszędzie jest tak, że zasadniczo może przyjechać każdy, bez względu czy z egzaminów miał 6 czy 3, a przewaga pewnych głównych ośrodków muzycznych zawsze będzie dostrzegalna...
2. To zależy od nauczyciela. Można z nim/nią porozmawiać, zapytać o konkretnego profesora, powinien doradzić. Ale warto pamiętać, że z reguły nauczyciele nie będą dobrze kojarzyć profesorów zagranicznych, którzy też mogą być godni polecenia. A czekanie z sugestią nauczyciela, żeby wysłać dziecko na kurs może być zgubne. Nauczycielowi może być niezręcznie namawiać rodziców, żeby posyłali na płatny kurs w wakacje. Proszę się nie obawiać, że dziecko jest za słabe na kurs, że to będzie wstyd itp. Taki wyjazd może dać naprawdę bardzo wielkiego "kopa do grania", a wskazówki kogoś obcego (i to kogoś, kto ma "prof." przed nazwiskiem) mogą być bardzo pomocne.
3. To zależy od kursu. Zasadniczo nie słyszałam o czymś takim, żeby szkoła finansowała takie kursy ale... np. koszt kursu w Puławach (nie wiem jak to się nazywa... muzyka kameralna i angielski) jest w części uzależniony od dochodu na członka rodziny (jakieś dofinansowania z nieba spadające)
4. To też zależy. W Sączu mieszkając w akademiku są opiekunki, ale np. w Łańcucie trzeba jechać z mamą
. W praktyce u "większych dzieci" tego nie sprawdzają.