Może to geniusz. Nie znam.
Chopin miał pierwszego nauczyciela, który po kilku latach stwierdził, że już niczego nie może go nauczyć, bo uczeń wie więcej od niego. Kiedy Chopin skończył warszawskie konserwatorium, dostał ocenę celującą, z opinią swego nauczyciela (J.Elsnera): "geniusz muzyczny". Konserwatorium skończył mając lat 18 i od tamtej pory juz nie uczył się w żadnych szkołach ani nie jezdził na zadne kursy. To od niego się inni uczyli. Chopin rzeczywiście był geniuszem muzycznym. Oba swoje koncerty napisał mając 18-19 lat.
Myślę, że raczej Chopin jest miara prawdziwego geniuszu...Jego geniusz polegał na tym, że odkrywał nowe możliwości muzyczne w fortepianie i wyznaczał nowe standardy w kompozycjach na ten instrument, które z początku były opornie przyjmowane, ale w końcu zostały powszechnie uznane. Jego kompozycje do dzisiaj sa źródłem inspiracji muzycznych dla mnóstwa muzyków.
Jednak miał nauczycieli. Nie musiał sam wyważac wszystkich otwartych drzwi. Ale jeśli ktos lubi sam ponownie odkrywac dla siebie Ameryke, to wolna droga...
Droga do doskonałości w grze na skrzypcach (myslę o umiętności grania muzyki "klasycznej" na najwyzszym poziomie) zaczyna sie od prawidłowego ustawienia aparatu technicznego. Dlatego ważne jest aby miec na poczatku dobrego nauczyciela, który umie prawidło ustawić rękę prawą i lewą, przyjąc odpowiednia postawę, która umozliwi granie bez nadmiernego zmęczenia długich i trudnych utworów. Źle ustawiona reka prowadzi do kontuzji, albo w ogóle uniemożliwia granie trudniejszych fragmentów kompozycji, które wymagają dużej biegłości technicznej. Nawet znakomitości muzyczne musza pamiętać o możliwości powaznej kontuzji mięśni lub stawów. Jak było z Wengerowem? 3 lata przerwy z powodu uszkodzenia barku...oczywiście nie zpowodu błedów technicznych, ale grania 200 koncertów rocznie(!). Granie na skrzypcach to ciężka fizyczna praca. Nawet złe buty, z niewłaściwej wysokości obcasem moga powodowac kontuzje...
Dopiero, kiedy uczeń umie prawidłowo w sensie technicznym wydobywac dzwięki, zaczyna sie nauka wydobywania "szlachetnego dźwięku" oraz interpretacji utworów. Pamiętam, że moje dziecię, które obecnie doszło do naprawde sporej biegłości technicznej i dużej wiedzy muzczynej, dwukrotnie w ciągu nauki szkolnej przezywało dramat "korekcji ustawienia aparatu" czyli mówiąc po polsku: sposobu trzymania skrzypiec i wodzenia po nich smyczkiem. Całe tygodnie nie wolno było jej brac skrzypiec do reki, żeby ta reka "zapomniała" jak źle trzymała instrument. Teraz jest OK, ale początki, mimo talentu, były niełatwe.
Jeśłi ktoś naprawdę chce sie nauczyc gry na slrzypcach, odradzam samodzielne próby. Chyba że zadowoli się "rzępoleniem".