Mam 16 lat i zamiar rozpoczęcia gry na skrzypcach. Staram się o to od 2 miesięcy i przez ten czas musiałam przejść kolejne kroki, aby spełnić swoje marzenie. Teraz jestem praktycznie już na ostatniej prostej, ale pojawiły się pewne problemy. Zaczynam się co raz bardziej bać. Boję się tego, że gdy w końcu nadejdzie ten piękny dzień i wezmę skrzypce do ręki stwierdzę,że to jednak nie dla mnie, że się nie nadaję. Że nie będzie mi to sprawiało radości, nie będzie to coś co mnie będzie uszczęśliwiało i relaksowało. Jestem oczarowana dźwiękiem skrzypiec, z zazdrością i podziwem patrzę na tych, którzy grają na nich tak lekko i jakby ich to nic nie kosztowało. Po prostu przeraża mnie fakt, że po tylu trudnościach jakie musiałam pokonać (również sama z sobą) nie pokocham skrzypiec.
Zastanawia mnie fakt, czy Wy również mieliście takie odczucia?
Jak sobie z nimi radziliście? Co czuliście ,gdy po raz pierwszy wzięliście skrzypce do ręki? Denerwowaliście się pierwszą lekcją?
Nie wiem co robić, czy dalej w to brąć ( a bardzo, naprawdę bardzo chcę) czy traktować ten strach jako ostrzeżenie...
