witam,
mam pytanie do osób doświadczonych. Będę wdzięczna za sugestie.
Otóż wróciłam do gry na skrzypcach po ponad 30 - letniej przerwie Parę lat temu kupiłam najpierw skrzypce elektryczne Stagg (mieszkałam wtedy w bloku i nie chciałam hałasować) - ale nic z tego nie wyszło, bo były ciężkie i dźwięk jakoś do mnie nie przemawiał. Ale te skrzypce tak za mną chodziły i chodziły, że w końcu kupiłam skrzypce klasyczne - konkretnie Hofnera H8 V4/4 (przez internet - wiem, wiem co powiecie, ale u lutnika chyba tym bardziej nie potrafiłabym wybrać, no i te ceny, a Hofner to dość znany producent ). Wydaje mi się, że skrzypce i smyczek trzymam prawidłowo (akurat dość dobrze to pamiętam, bo miałam bardzo czujnego profesora - skończyłam I st. SM na skrzypcach pożyczonych ze szkoły, grałam tam 4 lata w normalnym cyklu, tzn. pierwsze trzy klasy zrobiłam w pierwszym roku).
Tak więc próbuję grać od kilku dni, ale naciskanie na struny powoduje ból opuszków palców, co nie miało miejsca przy skrzypcach elektrycznych. Powoli zaczynają mi się robić stwardnienia (jakby odciski) - co nie wydaje mi się prawidłowe i czego nie pamiętam ze szkoły muzyczne,j by takie odciski się robiły. Owszem miałam odciski na opuszkach, ale po grze na gitarze, czyli na grubych strunach. Struny w skrzypcach klasycznych są grubsze niż w elektrycznych - czy powinnam zatem zmienić struny na inne, a jeśli tak, to na jakie? A może to wina podstawka (struny za wysoko zawieszone), przez co skrzypce są takie "twarde"? Czy ktoś z Was miał taki problem? Oczywiście flażoletów takimi palcami chyba nie da się grać?
Po drugie jestem zaskoczona, że te skrzypce są tak głośne. Zaczęłam się na poważnie obawiać o słuch w swoim lewym uchu - i myślę wręcz o zatyczkach lub tłumiku - ale czy to nie przesada? Pomimo zamkniętych drzwi te skrzypce słychać w całym domu, są bardzo donośne. Sam dźwięk jest taki sobie - aczkolwiek to zapewne wina mojej "gry". W szkole muzycznej nie grałam na aż tak głośnych skrzypcach, pamiętałabym to.
Trzeci problem, który mi najbardziej przeszkadza i nie radze sobie z nim - to prowadzenie smyczka. Albo się ślizga na strunach (nie wydając okresowo pełnego dźwięku) albo charczy - i jestem zdezorientowana czy dałam za mało kalafonii (bo się ślizga) czy za dużo (bo charczy)?
(Mimo wszystko mam dużo zapału .)