Namizawa pisze:Ile czasu może zając lutnikowi nabicie smyczka? Teraz kiedy pojawiły się fundusze na nowe włosie uświadomiłam sobie że nie mam nic na zapas żeby grać.
Wspolczuje. To u mnie widocznie lepszy serwis maja
U mnie, w Wiatrakowie znaczy sie. Mam lutnika w Bredzie, 2 smyczki, ale jeden byl za gruby, w ogole mi w dloni nie lezal, drugi za miekki do nowych twardych strun i sie wygial, zawiozlam oba jednoczesnie do poprawki, przy okazji pogadalismy (nie sadzilam, ze znajde gorsza gadule ode mnie), podumalam, ze moze jeden sprzedam i kupie inny. Pan tak czy siak chcial mi dac 2 smyczki w zastepstwie, bo to jest u nas ponoc standardem, tak jak i z samochodem, dajesz jeden do serwisu, na okres naprawy otrzymujesz cos w zastepstwie. Jako, ze chcialam wyprobowac rozne smyczki, dostalam kuferek z 4 smyczkami o lacznej wartosci ok. 1500€ na tydzien. Potem jak juz moje odebralam, pozyczone wymienilam na inne, o innym balansie, w sumie za ponad 3000€ i bez problemu moglam wyprobowac kila tygodni, bez zadnej zaliczki czy placenia za wypozyczenie. Wybralam w koncu jeden, poprzedni Paesold (z drewna brasil) do moich strun nie pasi, z doplata wymienie na lepszy. Przy wyborze kierowalam sie przede wszystkim tym, jak lezy w dloni i jaki dzwiek wydobywa na mojej wiolonczeli . Qrcze, to gorzej jak malzenstwo, kazdy element musi sie zgrac, ja, wiolonczela, struny, smyczek, wlosie, kalafonia i ... krzeslo