Cześć!
Muszę się z wami czymś podzielić - mam od kilku miesięcy największy na świecie ambaras - wypadła mi dusza...
I nie, nie zwariowałem - dusza w ciele jest (?), a wyprowadziła się dusza, czyli ten śmieszny patyczek, między górną i dolną płytą pudła w skrzypcach.
... i co dalej?
Wziąwszy pod uwagę, że Pan lutnik po obejrzeniu instrumentu, wziął się za głowę z przerażenia i uznał, co następuje: "Panu powinni dopłacić za to, że na tym gra" (tak było!), zastanawiam się, czy jest w ogóle sens je reanimować. Tym bardziej, że jakość dźwięku, na moim poziomie, już hamowała ze wszystkich sił dalszą naukę.
Idąc dalej tym kuszącym tropem, bo wszyscy wiemy, że prowadzi on do ulubionych zakupów, napotykamy najczęstszą kłodę pod nogami - ograniczone fundusze.
I teraz chciałbym się was poradzić - jakie skrzypce kupić?
Rzeczony fundusz - trzy stówy, z ewentualnym lekkim kawałkiem,
Na celowniku - http://tanieinstrumenty.pl/joseph-hessl ... -1739.html. Proszę oczywiście o opinie i inne propozycje.
Morał na przyszłość - zawsze pamiętaj o kasie na skrzypce!