Awatar użytkownika
Sherlock
Posty: 5
Rejestracja: pn 24 sty, 2011

pn 22 sie, 2011

Tu miejsce na anegdotki ze szkoły muzycznej i innych tego typu :mrgreen:

Ja wiem że coś za dużo tematów zakładam na tym hydeparku no ale tak patrzę, patrzę i zawsze czegoś mi tu braknie ;-) nie mogę, nie mam siły, nie mam na tyle dużo cierpliwości żeby się powstrzymać :mrgreen:

W moim przypadku będzie trochę tego...
Z trąbki:
<Pan Żmudziński zamówił książkę, a ja jako że uwielbiam wąchać książki to od razu ją pod nos.>
Ja: Dziwnie pachnie. Jak nie-książka
Pan: Daj
<wącha>
Pan: Klejem
Łukasz: <trollface> jak klej to lepiej nie wąchać...

Albo jeszcze mnie bawiło strasznie jak upiekłam ciastka i wzięłam na trąbkę...
Koledzy się rzucili na nie jak wygłodniałe wilki na jagnię.
Doszło do tego że Łukasz, który miał zaraz fortepian i musiał poćwiczyć wziął ciastko w zęby i tak z nim grał :P żałuję że nie zrobiłam mu zdjęcia, wyglądał komicznie :mrgreen:

Nasz Pan pali papierosy, nam się to za bardzo nie podoba- chcieliśmy go zniechęcić jakoś. Ja wzięłam się za to w ten sposób:
Zimą, jak powszechnie wiadomo , zalega wszędzie śnieg. Na parapecie naszej sali też. Ja się wychyliłam, zrobiłam kilka kulek i zaczęłam rzucać w Pana, który akurat wyszedł na papierosa. Dostał po kieszeniach, a mnie się nawet najmniejsza bura nie dostała bo mnie wszyscy tam uwielbiali i każda psota uchodziła mi na sucho. Ale za to koledzy mieli głupi zwyczaj brania śniegu z parapetu i wsadzania mi za kołnierz. Ja zresztą im tak samo :roll:

Przed egzaminem siedzimy na korytarzu i czekamy na swoją kolej. Ja taka już w ogóle zdenerwowana, siedzę u Angeliki na kolanach i się trzęsę ze strachu, koledzy kółeczkiem nas otoczyli i starają się jak mogą mnie pocieszyć. Najlepsze pocieszenie jakie wtedy usłyszałam i jakie zapamiętałam: "Nie martw się, i tak nie zdasz."

Albo umyśliłyśmy sobie z Angeliką zrobić Panu niespodziankę na urodziny i zamknąć Jarka w szafce na nuty. Plan był następujący: Wyciągamy wszystkie nuty, upychamy Jarka (prawdę mówiąc Jarek jest większy od samej szafki, która, co jak co, ale ma dosyć pokaźne rozmiary), zamykamy na kluczyk i prosimy Pana żeby dał nam grać tego dnia z metronomem, który zazwyczaj trzyma zamknięty w szafce.
Plan nie wypalił bo szafka była zamknięta na kluczyk a kluczyka nie mogłyśmy znaleźć.
Za to ja zrobiłam coś innego, tym razem z Filipem. Uznaliśmy że jeśli gdzieś się schowamy w klasie to może Pan nas nie zauważy, uzna że nas nie ma i pójdzie sobie np. do pani woźnej pogadać. A że klasę mamy taką a nie inną to nie było się gdzie schować poza dwoma miejscami: pod biurkiem i pod fortepianem. Flip zatem wlazł pod biurko a ja bez problemu usadowiłam się pod fortepianem (miałam taki niecodzienny zwyczaj że nigdy nie siedziałam na krześle. Albo na parapecie, albo przy grzejniku, albo za fortepianem albo na fotelu Pana. Ale najczęściej przy grzejniku, na podłodze. Przez to Pan zwykł nazywać mnie: Jastrząb). Pan wszedł i od razu zorientował się że coś tu się dzieje. Filip starał się wyjść spod biurka ale noga mu utknęła, a ja wyłam ze śmiechu pod fortepianem co musiało z pewnością wyglądać jakby to sam instrument się śmiał. Oczywiście jak zwykle nie dostałam za to żadnej kary. Mnie się zresztą żadnej kary nie dało zadać- na pamięć nie, bo ja się na pamięć uczę automatycznie i to nie ma sensu.

Oczywiście bywały też utraczki z kolegami... np. zabierano mi czapkę albo telefon, potem ganialiśmy się po całej szkole aż wreszcie zwycięsko dzierżąc w dłoni ukradziony mi przedmiot byłam przypierana do ściany i łaskotana. Albo wychylałam się przez okno (parterowe, ofcs.) , tak że górna moja połowa wystawała a dolna była w klasie. Koledzy zwykli byli łapać mnie za nogi i wciągać do środka.

O anegdotach z teorii opowiem później bo jak na jeden raz to byłoby za dużo ;)
http://jerzynka.deviantart.com/

Wróć do „Hyde Park”