Awatar użytkownika
cyklop
Posty: 4
Rejestracja: czw 14 kwie, 2011

czw 14 kwie, 2011

Witajcie <mój pierwszy post>,
od pół roku chodzę na lekcje altówki do ogniska w szkole I st. będąc w 2 klasie liceum; wcześniej skończyłam pierwszy stopień na fortepianie, ale wreszcie robię to co zawsze najbardziej mi się podobało. c:
Moja nauczycielka jest bardzo miła, ale wydaje mi się że z lekcji nie wynoszę tyle, ile bym mogła. O ile przez pierwsze 3-4 miesiące rzeczywiście stała przy mnie i ustawiała rękę, palce na gryfie i smyczku, to teraz z reguły zajęcia polegają na tym, że pani siedzi przy pianinie grając akompaniament do utworków, a ja rzępolę swoje, cała usztywniona i nieczysto. Po 6 latach na fortepianie wiem co to znaczy ćwiczyć ;) i że największą pracę trzeba wykonać w domu, nad czym się staram w miarę możliwości; tylko że często wychodząc z lekcji mam wrażenie, że całą godzinę zmarnowałam i lepiej bym ją wykorzystała ćwicząc samodzielnie.
Czy przy waszych początkach też było podobnie, czy może nauczyciel miał yy.. bardziej twórcze podejście?
Zdaję sobie sprawę, że na pewno inaczej się zaczyna w wieku 7 lat, a inaczej 10 lat później; boję się że jak mi zostanie jakiś zły nawyk, to nie przejdzie on naturalnie po jakimś czasie tylko będzie stale przeszkadzał..
pozdrawiam :)
mary-sia.deviantart.com

Awatar użytkownika
Derry
Posty: 387
Rejestracja: ndz 11 kwie, 2010

czw 14 kwie, 2011

Mój mówi mi jaki jestem beznadziejny, przegaduje pół lekcji, ale jednak czegoś tam uczy. Słucha mnie i co chwila wyrywa mi skrzypce z łapek poprawiając, albo krzyczy, że "za wysoko 1 palec na E!". Więc, albo nie opisałaś dokładnie, albo masz dziwne lekcje :D No, co do akompaniamentu, to twierdzi, że nie będzie za dużo grał, bo się pianiści w grobach przewracają. Tzn. nie cytuję go, tylko przekazuję sens :P Nooo... Także moje lekcje raczej opierają się na narzekaniu na moją grę (nie mówię tu o poprawianiu intonacji), więc ciesz się, że spokojnie rzępolisz i nikt się ciebie nie pyta, co ty robisz z altówką w ręku ;-) (w moim przypadku ze skrzypcami)

agatha26
Posty: 61
Rejestracja: sob 07 sie, 2010

czw 14 kwie, 2011

Rowniez mam podobny problem!!!! moja nauczycielka (co prawda po łapach nie bije, skrypiec z rąk nie wydziera:) ale gdybym sama nie szukala sobie nut i nie podstawiła pod nos, to chyba do dzis grałabym kolędy... Przez trzy lekcje gram ten sam, utwor, co prawda niby go udoskonalając, ale ja powinna dostac wskazówki i cwiczyc w domu, a dostac kolejny utwor o trudniejszym stopniu i cwiczyc cos nowego a nie ciagle jedno i to samo. I rowniez wydaje mi sie, ze od pewnego czasu stoje w miejscu. Gdyby nie internet, gdzie mozna znalezc nuty do jakiego sie chce utworu, to chyba nadal grałabym wyszły w pole kurki trzy:) I lekcja minie, wracam do domu nieusatysfakcjonowana. W sumie to tylko to mnie wkurza. Jestem natomiast wdzieczna za inne rzeczy. Za to, ze w przeciwienstwie do Twojej nauczycielki Cyklop, moja daje wciaz wskazowki jak stac, jak grac zeby bylo ladnie, jak wydobyc dzwiek itd.... Poczekaj jeszcze troche a jak nadal tak bedzie olewala, zmien nauczyciela. Chyba ze ona po prostu ma taki sposob na nauke...?

Awatar użytkownika
rzepola
Moderator
Posty: 698
Rejestracja: sob 17 kwie, 2010

pt 15 kwie, 2011

To niewątpliwie jest niepokojące. Najwyraźniej Wasi nauczyciele nie zdają sobie sprawy z tego, że nie robicie tego tylko dla zabawy, ale że jest jeszcze coś takiego jak chęć samodoskonalenia i ambicje. Moja pani profesor praktycznie cały czas coś u mnie poprawia, pokazuje sposoby ćwiczenia, itp. Nie zdarzyło się od początku roku (od kiedy mam nową nauczycielką), żebym zagrała jakikolwiek utwór bez jej wstawek. Zawsze są to rzetelne, pomocne wskazówki. Jestem pod ogromnym wrażeniem jej pracy i tego, jak łatwo dokonuję, dzięki jej uwagom, poprawy w grze.
W Waszym wypadku radziłabym porozmawiać z nauczycielem, albo go zmienić. Jeśli nie może być stary, wytrawny mistrz (bo za drogo, bo nie chce), radzę "sięgnąć" po młodego, ambitnego nauczyciela, któremu jeszcze się nauczanie nie zdążyło znudzić.
Pozdrawiam i mam nadzieję, że pomogłam.
Rzępoła
Ćwiczu, ćwiczu.
Chodź, zarzępolę Ci na szczypcach duszy mojej!

Awatar użytkownika
paranoja
Moderator
Posty: 245
Rejestracja: sob 10 kwie, 2010

pt 15 kwie, 2011

Zgadzam się z przedmówczynią! Stare pryki może wydają się najlepszymi nauczycielami, ale w większości przypadków tylko w myśleniu stereotypowym. A w szczególności, gdy uczeń odbiega od normy, tzn. jest starszy niż być "powinien". Młodzi mają bardziej otwarty umysł, są chętni do współpracy, zabawy ( im bliżej do bycia rówieśnikiem, tym lepszy kontakt ). Oczywiście to jest generalizowanie, zdarzyć się może zupełnie odwrotnie.
Oczywiście rozmowa to pierwsza podstawowa sprawa, ale wydaje mi się, że w niewielu przypadkach może ona poskutkować. Gdy nauczyciel od początku, można by powiedzieć "z natury" swojej nie uczy twórczo, dynamicznie, ciężko będzie to zmienić. Może to jednak wynikać z braku doświadczenia - w takim wypadku rozmowa i współpraca będzie idealnym wyjściem.
PoDZIAŁAJ ( nie poczekaj ) jeszcze chwilę, jeśli dojdziesz do wniosku, że to nie ma sensu ( a w tej postaci, w jakiej jest teraz - nie ma! ), znajdź nowego nauczyciela.

Ja natomiast mam ogromne, przeogromne szczęście. Moja prof. jest niesamowita. Bardzo wymagająca i dużo ( naprawdę dużo! ) od siebie dająca. Czasem mam wrażenie, że to ja mniej się staram niż ona. Z każdej lekcji wychodzę wymęczona, jak dosłownie po maratonie i czuję, że dużo z tego wynoszę. Gdyby to jeszcze głupi leniuch potrafił w praktyce docenić i wykorzystać...

Awatar użytkownika
miy
Posty: 119
Rejestracja: ndz 11 lip, 2010

sob 16 kwie, 2011

Może trzeba zagadać do nauczyciela. Np o jakiś trudniejszy utwór czy coś. Bo czasm nawet dobry nauczyciel jak wydaje mu sie że uczeń nie jest na serio (np oczywiście, nie mówie tu o nikim!) to choćby innego męczył tamtemu da luz. Trzeba go samego męczyć zagadywać pokazać jak zależy i jak poważnie się to traktuje.

No ja akurat teraz nie mam problemu bo mam świetną młodą panią z setkami porównań na minutę, ale coś o tym wiem z podstawówki gdzie pani ze skrzypiec też na początku mi coś ustawiała ale szybko jej przeszło i nic mnie nie nauczyła. Teraz jestem w 1 liceum, ostatnio musiałam się zmierzyć z koncertem z dużą ilością spicata i się okazało że klops - bo w podstawówce już nikt mi tego nie pokazał jak, nie nauczył ect.
Ja nie miałam tyle odwagi by zagadywać o takie rzeczy do nauczyciela...
Ale z perspektywy czasu widzę że trzeba było także zachęcam. Może to mu coś uświadomi ;)
" (...) Prędkość wibracji jest sprawą osobistą i bardzo intymną "
-doc.R.Grainer

Bądźmy wyrozumiali !:x


http://www.youtube.com/watch?v=KL6qKA0pyLU&feature=related

Nodame Cantabile
Megumi-chan - Schubert, Sonata a-moll *.*

Awatar użytkownika
cyklop
Posty: 4
Rejestracja: czw 14 kwie, 2011

sob 23 kwie, 2011

Dzięki za odpowiedzi; jeśli chodzi o zmianę nauczyciela to z tym kiepsko, bo altówki uczy średnio jeden na szkołę..
W sumie powinnam też porozmawiać z panią i uświadomić jej że też mi zależy na postępach, mimo to że jestem w ognisku a nie uczniem szkoły (nie ma ocen, egzaminów, popisów - 0 stresu ;-) ) etc.
A ja sama chyba też potrzebuję cierpliwości do grania i do siebie :>
mary-sia.deviantart.com

Awatar użytkownika
rzepola
Moderator
Posty: 698
Rejestracja: sob 17 kwie, 2010

sob 23 kwie, 2011

Szczerze mówiąc, nie wiedziałąm, że sprawa w ognisku przedstawia się aż tak... nieoficjalnie. Może warto porozmawiać też właśnie o popisach, koncertach, dla innych uczniów, albo nawet dla nauczycielki, żeby to była dodatkowa motywacja.
Ćwiczu, ćwiczu.
Chodź, zarzępolę Ci na szczypcach duszy mojej!

Violinistka
Posty: 38
Rejestracja: pn 12 kwie, 2010

ndz 21 sie, 2011

Oj, świetnie Was rozumiem... Cały I i II stopień zmarnowałam słuchając, że się nie nadaję- bo nie myślę, bo jestem niemuzykalna. Zastanawiające było jedynie, że nauczycielka od fortepianu mówiła rzeczy zupełnie odmienne :) Niby jakieś możliwości we mnie widziano, dostawałam trudny program, ale przeszkadzały mi własne ręce, nawyki. Nigdy nikt mnie dobrze nie ustawił, to się ciągnęło przez wszystkie lata gry. Obwiniałam siebie, dopiero potem okazało się że niesłusznie...to słynny sposób postępowania nauczycieli z kompleksami. Po wielu poszukiwaniach i zwątpieniach odnalazłam człowieka, który w rok nadrobił ze mną braki na tyle że dostałam się na Akademię Muzyczną i obecnie będę pracować 4 rok pod jego okiem :) Jest wymagający, ale też bardzo w porządku jako człowiek. Świetnie gra, wszystko pokazuje. Typowy praktyk. Wniosek? Upór, wiara że bedzie w końcu dobrze, dobry pedagog-działają cuda :)

kasiak
Posty: 36
Rejestracja: pn 03 maja, 2010

pn 22 sie, 2011

Chciałam troche bronić instytucji ogniska. Pracuje w takiej placowce juz 5 lat albo tylko:) I jesli chodzi o moje podejscie to nie ma zadnych tzw "luzow" ze skrzypcami nie ma zartow to nie zabawka albo ktos cwiczy albo niestety rezygnuje.. nie zebym byla jakas terrorystka;)A le wracajac do tematow duzo zalezy od nauczyciela jesli chodzi o program koncerty-popisy czy egzaminy. W ognisku, w ktorym pracuje, sa 2 egzaminy w ciagu roku, popisy klasowe i popisy łączone(ktore trwaja 2-3godziny;/) sa popisy kameralne tylko dla rodzicow w formie wywiadowki, koncert wiosenny jesienny, koncert koled- najlepsi wyjezdzaja na coroczne przeglady ognisk muzycznych gdzie zajmuja miejsca i nagrody a takze maja okazje byc ocenieni i zauwazeni przez znanych nauczycieli w wojewodztwie.

Awatar użytkownika
bellgee
Posty: 15
Rejestracja: sob 16 kwie, 2011

sob 05 lis, 2011

Zależy gdzie się trafi- może to być ognisko muzyczne, a okaże się, że uczą tam lepiej, niż w muzyku.

Ja osobiście mam ogromne szczęście jak kilka wypowiadających się wcześniej osób, mój nauczyciel jest wspaniały i nigdy bym nie chciala mieć zajęć z kimś innym! Jest bardzo skrupulatny, obowiązkowy, traktuje każdego ucznia poważnie i poświęca mu na lekcji 100% uwagi i swojego doświadczenia.
Zwraca uwagę na wszystkie problemy techniczne(od razu pokazuje wprawki), nie daje mi spokoju jeśli coś mi nie wychodzi(nie krytykuje, tylko powtarzamy jakiś fragment aż wyjdzie- intonacyjnie, dynamicznie, pod względem charakteru etc.), odpowiada na wszystkie pytania, jeśli trzeba pokazuje(na szczęście nie jest typem nauczyciela, który gra na lekcji zamiast ucznia), te lekcje to dla mnie tak wielka przyjemność, że trudno to opisać :). Jest starszym człowiekiem i pochodzi ze wschodu, gdzie system naucznia wyglądał inaczej i do tego jest przyzwyczajony :). Wszystko musi być porządnie i na ostatni guzik- świetne jest to, że mnie tego uczy, bo jestem niedbała niestety.. To człowiek mobilizujący sposobem bycia i zaangażowaniem- nigdy krytyką i dołowaniem! Jedyne, czym czasem da znać, to zawiedzioną miną, że nie ćwiczyłeś.. Zero rycia głowy, zawsze uśmiech. Ma się uczucie, że się jest zobowiązanym przez jego starania :)

Każdemu życzę takiego nauczyciela!
Co masz zrobić dziś- zrób dziś.

Wróć do „Edukacja”